niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 1

    Mieszkałam w niewielkiej kamienicy na obrzeżach Londynu. Fakt, wystrój mojego mieszkania był bardzo przyjemny, ale zamierzałam zmienić miejsce pobytu. Nie miałam zbyt miłych sąsiadów. Wielu z nich rzadko się chyba myło, bo spotykając ich na klatce schodowej jak najszybciej mogłam, mówiłam "dzień dobry" i uciekałam do pomieszczenia z numerem 24-tam mieszkałam. Od niektórych osób spotykanych na schodach czuć było alkohol i papierosy, a ja nienawidzę palaczy.To była właśnie moja kamienica. Ponura, szpetna i zapełniona dziwnymi ludźmi. Nie wytrzymałabym w tamtym miejscu gdyby nie moja przyjaciółka. Julia jest dość wysoką brunetką, o niebieskich oczach i jasnej cerze. Sama nie wiem, czemu mieszkałyśmy na takim zadupu.
    Dzień jak codzień. Zawsze rano idę do sklepu po świeże pieczywo i coś do picia. Najczęściej jest to sok jabłkowy lub wieloowocowy. Po powrocie ze sklepu do mieszkania, szykujemy się do pracy. Nasza praca była nudna- jak wszystko co mnie otaczało. Polegała na wydawaniu ludziom pieniędzy, zapisywaniu ile wkładają na konto, czasem ile chcą spłacić... Krótko mówiąc: NUUUDY przez ogromne "N". Praca w banku ma dwa małe plusy. Po pierwsze, nie muszę siedzieć w mieszkaniu i wysłuchiwać głośnych konwersacji pijanych sąsiadów. Po drugie, mogę porozmawiać z wieloma różnymi ludźmi. Przez pracę w banku poznałam moją późniejszą przyjaciółkę.
   Pewnego dnia do banku wszedł jakiś wysoki, nawet dość przystojny chłopak. Wyglądał na jakieś 20 lat. Julie podpowiedziała mi, że to niejaki pan Styles i że był tu ze dwa razy jeszcze zanim zaczęłam tu pracować, a zarabiam tu już dwa tygodnie. Chłopak podszedł do lady przy której siedziałam, przywitał się i powiedział że chciałby wypłacić ze swojego konta 1000 €. Podałam panu, jak się później dowiedziałam Harremu Stylesowi druczek i poleciłam, aby go wypełnił. Zaczął wypełniać mały świstek papieru, co chwilę na mnie spoglądając, co było trochę krępujące. Po dłuższej chwili odał mi wypełniony druczek, a ja poszłam po należne mu pieniądze. Pan Styles stał oparty o ladę i bacznie mnie obserwował. Wróciłam i dałam klientowi banknoty, a on spojrzał na mnie, grzecznie podziękował, puścił mi oczko i wyszedł. Poczułam jak rumieńce wkradają się na moje policzki, szybko położyłam dłoń na twarzy, aby choć trochę ukryć krępujące uczucie. Oczywiście, moja przyjaciółka Julie, jak na złość musiała to zauważyć.
 -Oj, Sophia. Widzę, że coś się tu szykuje- powiedziała z uśmieszkiem na twarzy, ukazując rząd białych ząbków.
 -Nawet o tym nie myśl!- powiedziałam ostrzegawczo.
 -Zobaczysz, jeszcze będziesz z nim chodzić za rączkę. Ponoć zawsze stawia na swoim. Dziewczyny go uwielbiają tylko nie wiem czemu...
 -Bardzo interesujące- oznajmiłam z nutką ironii w głosie.
 -Mogę się założyć, że niedługo zobaczę was w jednej z lepszych restauracji w centrum Londynu.
 -Dobra- podałam jej rękę- To o co się zakładamy?
 -Hmm...- zrobiła bardzo dziwną, a zarazem śmieszną minę- Może o darmowy wypad do restauracji?- zaproponowała.
 -Czyli jak będę z nim chodzić, to płacę za żarcie w restauracji..?-zapytałam retorycznie- Dobra. Wchodzę w to.
 -I mi też pasuje. To do zobaczenia jutro w pracy- pożegnała się.
 -Hejka- rzuciłam na odchodne i wyszłam.

Przepraszam za ewentualne błędy. 
Jak się podoba? 
Czytasz? Komentuj :) 
Pozdrawiam :* Wika «One dream»


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz