niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 5

 **Sophia**

   Było już późno. Harry odwiózł mnie do mieszkania, Julie musiała zostać w szpitalu na kilka dni. Podziękowałam mu i zaproponowałam, aby został jeszcze chwilę a on niestety odmówił. Tłumaczył, że ma jeszcze dużo pracy nad czymś tam. Nie mówił tego zbyt wiarygodnie. Odprowadziłam chłopaka do drzwi i pożegnałam się. Weszłam do domu, usiadłam na kanapie. No i zostałam sama. Tak tego nie chciałam. Tak tego unikałam.

 **Harry**

   Wróciłem do domu. Nagle zza rogu wyskakują chłopaki. Tak się przestraszyłem, że aż krzyknąłem, a oni zwyczajnie zaczęli się z tego śmiać.
-Wy durnie! Wiecie przecież, że tego nienawidzę!
-No wiemy. Ale to nasze...jakby to powiedzieć... nasze hobby- powiedział Zayn.
-Nieważne. Gdzie byłeś?- wtrącił Luis.
-Koleżanka dziewczyny,którą poznałem w sklepie...
-Tą, którą potrąciłeś!?- zaczęli się rechotać.
-A w pysk chcesz!?- zdenerwowałem się i poszedłem na górę do pokoju.
-To co z nią!?- zdążył krzyknąć z dołu Liam.
-Już nieważne!
-Ej no! Zacząłeś to skończ!
-Niestety za późno! Nie chce mi się z wami gadać..

*Niall*

   Ciekawe co z tą dziewczyną? Harry jest bardzo obrażalski. Z resztą, nie dziwię się mu.
-Hej chłopaki! Idę do niego i się czegoś dowiem.
-Spoko!- krzyknął Zayn z kuchni- I powiedz, że szykuję kolację.
   Więc poszedłem. Harrego nie było w pokoju. Kąpał się, więc usiadłem na fotelu w jego sypialni. Po kilkunastu minutach wszedł do pomieszczenia, owinięty w pasie ręcznikiem.
-Holera Niall! Znowu mnie wystraszyłeś!
-Wcale tego nie planowałem! Przyszedłem powiedzieć,że Zayn szykuje kolację.
-Zaraz przyjdę- warknął.
-Hej, stary! Nie bądź zły!
-Na ciebie nie jestem zły, ale na nich - owszem.
-To idę.-poszedłem w stronę drzwi- A co z tą dziewczyną?
-Zemdlała. Pomogłem Sophii wyważyć drzwi od łazienki i zawieść dziewczynę do szpitala.
-I co z nią?
-Ma lekkie urazy głowy, ale to nic poważnego. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?!
-Nie no. Okej. To ja już może pójdę...-skierowałem się w stronę schodów prowadzących do pokoju gościnnego i krzyknąłem- Kolacja już jest!
-Yhmm...- mruknął pod nosem.
    Zszedłem na dół i powiedziałem im, o co chodzi Haremu. Zajęliśmy miejsca przy stole. Po chwili on do nas dołączył. 
-Sorry za tamto Hazz- zaczął Luis, widząc minę naszego przyjaciela.
-Spoko.
-Gniewasz się jeszcze?
-Już mi przeszło.
   Nagle zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz ekranu i się uśmiechnął. Poszedł na balkon i z kimś rozmawiał. Po dłuższej chwili wrócił do stołu.
-Wiecie coś o niej?
-Pracuje w banku. Ma przyjaciółkę Julie...
-Tyle to ja też wiem.
-Ma chłopaka Rayan'a.
-Że co?!
-Ma chłopaka Rayan'a... Przeliterować?!
   Harry zrobił się trochę zły.
-Ale przecież ona nie jest twoją dziewczyną.- wtrącił zdziwiony Zayn.
-Ale będzie.
    Harry skierował do nas okropny uśmieszek. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, ale wiem, że nie będzie łatwo.


Przepraszam za ewentualne błędy. 
Mam nadzieje, że się podoba.
Czytasz? Komentuj :) 


Pozdrawiam :* Wika «One dream»

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 4

     Harry odjechał dopiero o 21:30. Siedzieliśmy i gadaliśmy ponad 3 i pół godziny. Oczywiście tak jak zaczęliśmy od herbaty, tak skończyliśmy na moim ulubionym winie. Chłopak obiecał, że się jeszcze spotkamy. Trzymam go za słowo. Wydaje się być bardzo miły, polubiliśmy się. Tak się naśmiałam z jego przeżyć i wpadek, że się zwijałam ze śmiechu.
     Zaraz po wyjściu Harrego, przyjechała Julie i zaczęła o wszystko wypatrywać. Oczywiście musiałam ciekawskiej dziewczynie dokładnie opowiedzieć co robiliśmy i o czym gadaliśmy. Nienawidzę tego.

                                                                *Harry*

    Jadę do chłopaków opowiedzieć im o nowym przeżyciu. Otworzył mi Zayn.
-Siema Zayn! Zawołaj resztę zespołu.
-Cześć. Już po nich idę.
    Szybko się oddalił i ich zawołał. Nie minęła minuta, a oni już siedzieli koło mnie na kanapie i wypytywali o co chodzi.
-Słuchajcie... Dzisiaj w sklepie poznałem bardzo sympatyczną dziewczynę. Co prawda, potrąciłem ją...
-Wow. Super sposób na podryw koleś.
-Zamknij się Luis!- warknąłem na niego.
-Jest ładna, inteligentna, wydaje się być uczciwa-kontynuowałem. Jutro pokażę wam gdzie mieszka.
-Harry.. Co ty kombinujesz?- wtrącił Niall.
-Chciałbym, abyście pomogli mi czegoś się o niej dowiedzieć. Czyli, czy ma chłopaka, z kim się spotyka, itp.
-Spoko Harry. I tak nie mamy nic do roboty w tym tygodniu.
-Dzięki chłopaki.
                       
                                                               *Sophia*

     Szłam korytarzem do łazienki, aby się wykąpać. Weszłam do łazienki, a na stoliku, wśród kosmetyków leżała jakaś kartka..

"Jak będziesz czegoś potrzebować zadzwoń: 745 329 336- Harry"

-On jest uroczy- pomyślałam trzymając kartkę w ręce.
   Zapisałam numer w telefonie i położyłam się do łóżka. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam.

                                                 ~Następnego dnia (sobota)~

   Po smacznym śniadaniu przygotowanym przez moją przyjaciółkę- ona zawsze wie kiedy nie jestem zdolna, aby coś zrobić- wyszłam na dwór, aby się trochę poszwędać po okolicy. Postanowiłam iść do parku i sobie wszystko przemyśleć. Przez cały czas czułam, że ktoś mnie obserwuje, ale uważałam to za przewrażliwienie. Wróciłam do mieszkania.
-Hejka!- krzyknęłam.
   Nikt nie odpowiedział. Stwierdziłam że Julie pewnie jest w łazience. Weszłam do kuchni aby przygotować coś na obiad. Po dłuższej chwili zaczęłam się niepokoić, co Julie w tej łazience tak długo robi. Poszłam sprawdzić, czy na pewno ona tam jest. Światło się świeciło, lecz jak zapytałam, czemu tak długo siedzi w toalecie, nie usłyszałam żadnego odgłosu życia. Zapytałam ponownie. Nic. Zapukałam kilka razy w drzwi. Nikt się nie odezwał. Chwyciłam za klamkę i chciałam otworzyć drzwi. Kurde! Zamknięte na klucz.
 -Co teraz zrobić?- pomyślałam.
   Pierwszy pomysł- wyważę drzwi. Rozpędziłam się i z całej siły w nie uderzyłam. One nawet nie drgnęły, ja za to narobiłam sobie siniaki
-Dzwonię po Rayan'a!- Wybrałam numer ale usłyszałam tylko:
"Przepraszamy, abonent jest czasowo niedostępny. Prosimy zadzwonić później."
-No super! Po prostu świetnie! I co ja mam zrobić!?- nagle przypomniałam sobie karteczkę zostawioną przez Harrego wśród moich kosmetyków. -Tak! Zadzwonię do niego!
   Szybko wybrałam numer i wdusiłam zieloną słuchawkę. Dzięki Bogu, odebrał:
-Tak, słucham- odezwał się znajomy głos.
-Cześć Harry! Musisz mi pomóc.
-A z kim mam przyjemność? -Sophia. Ta ze sklepu, którą potrąci...
-Aaa.. Już pamiętam- przerwał mi.-O co chodzi?
-Moja przyjaciółka jest w łazience i się nie odzywa, boję się że zemdlała i coś sobie zrobiła- niemal krzyczałam.
-Dobra. Zaraz będę.

                                                                **Harry**

   Rozłączyłem się i podbiegłem do drzwi. Chłopaki obserwowali całą tą sytuację. Liam zdążył krzyknąć:
-Gdzie lecisz!?
-Sorry. Śpieszę się. Później wam opowiem. Na razie!
   Wyszedłem z domu i pospiesznym krokiem skierowałem się w stronę bramy garażowej. Wsiadłem do auta i odpaliłem maszynę. Pojechałem prosto do domu Sophii. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem. Brunetka od razu otworzyła i wpuściła mnie do środka. Opowiedziała o co chodzi. Postanowiłem wyważyć oporne łazienkowe drewno. Dopiero za czwartym razem drzwi się poddały i wypadły z zawiasów. Naszym oczom ukazała się leżąca na podłodze blondynka. Sophia zaczęła ją cucić, polewając wodą i klepiąc po policzkach. Nie miałem pojęcia co mam zrobić.
   Spytałem Sophię czy nic jej nie jest, czy się w coś nie uderzyła. Nachyliłem się nad leżącą dziewczyną. Zauważyłem krew na nadgarstku i na prysznicu. Pomyślałem, że zemdlała i uderzyła dłonią o kabinę prysznica. Na szczęście w głowę nic jej się nie stało... Zabrałem leżącą blondynkę na ręce i zaniosłem do samochodu. Dziewczyna zaczęła się budzić. Sophia usiadła z nią na tylnych siedzeniach. Zawiozłem dziewczyny do najbliższego szpitala.
   Podjechałem pod budynek szpitalny i wyciągnąłem kobiety z auta. Zabrałem tą nieprzytomną i zaniosłem do budynku. Sophia pobiegła pierwsza i zawołała lekarza. Pojawił się on bardzo szybko i kazał położyć tą dziewczynę na jakimś łóżku. Zrobiłem, co kazał i wyszedłem. Siedzieliśmy z Sophią na poczekalni i czekaliśmy na dalszy ciąg wydarzeń.
-Co jej będzie?- cała drżała. Chwyciłem jej zimną dłoń.
-Wszystko będzie dobrze. Nie martw się.
    Chwilę później podszedł do nas ten sam doktor.
-Wy jesteście osobami, które przekazały nam tą dziewczynę?- pokiwaliśmy głowami- Chciałbym poprosić o jej dane osobowe.
-Oczywiście!- podała mu wszystko co chciał wiedzieć.
-Serdecznie dziękuję.
-Proszę bardzo.
 -A wiadomo już coś o niej?-spytałem.
-Na razie leży nieprzytomna i ma lekkie uszkodzenia głowy.
-Pewnie od upadku...Musiałem to przeoczyć- powiedziałem cicho- A więc dziękujemy panu, doktorze- kiwnął głową i odszedł.
   Czekaliśmy na poczekalni ok. godziny, kiedy przyszła pielęgniarka i powiedziała, że możemy odwiedzić dziewczynę. Sophia od razu ruszyła się z miejsca i podbiegła do pomieszczenia, w którym leżała jej przyjaciółka. Julie miała już lekko otwarte oczy i coś mamrotała. Nic nie zrozumiałem. Dobrze, że nic poważnego się jej nie stało...


Przepraszam za ewentualne błędy. 
Mam nadzieje, że się podoba, bo dłużej nad tym rozdziałem pracowałam. :)
Czytasz? Komentuj :) 
Pozdrawiam :* Wika «One dream»

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 3

Z dedykacją dla Julia :)

**Harry**

    Ładna ta dziewczyna. Te jej ciemne oczka, długie brązowe włosy...a buźka. Chyba się trochę rozmarzyłem. Muszę się o niej czegoś więcej dowiedzieć. Dziwię się tylko, że mnie nie poznała. Jak ona może mnie nie znać?! Przecież jestem sławny! Muszę pojechać do sklepu po zakupy. Ej! Jej też tam są! Zapłacę za rzeczy, które wybrała i zawiozę je jej. Ale jestem mądry...

                                                        ~Dwie godziny później~

 **Sophia**

    Zadzwoniłam już do Julie siedzącej w pracy i opowiedziałam jej o całym zdarzeniu. Zadzwoniłam też do szefowej że nie będzie mnie do końca tygodnia.
-O kurde! Na śmierć zapomniałam o zakupach! I nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i kogo zastałam w drzwiach? Tego kogo się spodziewałam- pana Stylesa.
 -Przejeżdżając koło sklepu przypomniałem sobie o zakupach. Przywiozłem to co miała pani w koszyku.
-Dziekuję panu.
-Może przejdźmy już na ''TY''. Dobrze? Jestem Harry Styles Pewnie mnie już znasz...
-Nie. Nie znam pana..yyy ..cię-uśmiechnęłam się- Widziałam tylko jak śpiewałeś w tym "X Factor"- przyznałam- Sophia Drum- podałam mu dłoń- może wejdziesz na kolację?- spytałam niepewnie.
-Właściwie, dlaczego nie?
-Ile kosztowały zakupy?
-Nie przesadzaj! Nie oddawaj mi pieniędzy za chleb i sok! Wprowadziłam go do pokoju gościnnego i zaproponowałam herbatę. Poszłam do kuchni ją zrobić i przygotowałam zarazem sałatkę i kilka kanapek. Zaniosłam wszystko do pokoju gościnnego, gdzie przy kominku stał Harry i oglądał zdjęcia mojej mamy oraz cioci ze mną.
-Kto to jest?- wskazał na jedno ze zdjęć.
-To ja i moja ciocia.
-Ona też z Londynu?
-Nie.-zaśmiałam się- Ja też nie jestem stąd. Przyjechałam tu rok temu.
 -Skąd przyjechałaś?- zapytał po chwili.
-Z Polski. -Serio!? I tak świetnie potrafisz język angielski- nie mógł się nadziwić- To dlaczego tam nie wrócisz?- uśmiech zszedł mu z twarzy- Masz tam pewnie wielu przyjaciół... i rodzinę.
-Nie mam. Mama umarła przy porodzie a tata... Tata wyjechał zanim się jeszcze urodziłam. Nigdy go nie widziałam. Przez całe życie opiekowała się mną siostra mojej mamy. O tacie wiem tyle, co z jej opowieści.
-To jednak masz do kogo wracać.
-Ciocia ma swoją rodzinę. Nie chcę jej robić kłopotu- powiadomiłam go- więc jednak nie mam nikogo komu bym, że tak powiem...nie przeszkadzała.
-Współczuję- powiedział ze smutnym wyrazem twarzy. Widać było, że na prawdę mi współczuje. Tak jakby... wiedział jak to jest nie mieć prawie nikogo.
-Harry...
-Hmm?
-Widzę, że coś cię gnębi. Ja się tobie wyżaliłam, teraz twoja kolej.
-Dobrze. Więc... jak to by ująć... Moja mama z siostrą mieszkają gdzieś za Londynem. Nie odzywałem się do nich przez całe wieki- zaśmiał się.- A tata od nas odszedł gdy miałem ze 4 lata. Mama zawsze źle go wspominała, że był pijakiem i nigdy nas nie kochał. Wolałbym go wcale nie mieć.
-Ty chociaż kogoś masz. Masz dokąd wrócić.
-Nie. Stąd już nie wyjadę. Mam tu wielu przyjaciół, którzy zastępują mi prawdziwą rodzinę.


Przepraszam za ewentualne błędy. I, że rozdział krótki.
Jak się podoba? 
Czytasz? Komentuj :) 
Pozdrawiam :* Wika «One dream»

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 2

     Siedziałam w domu i oglądałam telewizję. Przełączałam kanały i trafiłam na powtórkę ,,X factor''. Zatrzymałam się i bacznie obserwowałam monitor telewizora. Widziałam niesamowite, wspaniałe zespoły muzyczne i niezwykłych piosenkarzy. Zrobiło się to już mniej ekscytujące i właśnie chciałam przełączyć kanał, gdy na scenę wyszedł wysoki chłopak, który mi kogoś przypominał. Dopiero jak się przedstawił, wiedziałam skąd go kojarzę. Był nim znany mi z banku pan Harry Styles. OMG! Znany mi z banku Harry Styles to ktoś sławny! Oszołomiona, wyłączyłam telewizor i poszłam się wykąpać. Po umyciu zjadłam kolację i położyłam się do łóżka. I tak nie mogłam zasnąć przez tego chłopaka. To pewnie dlatego ,,wszystkie dziewczyny go kochają" jak to powiedziała Julie. Byliśmy w swoim towarzystwie z 10 minut, a on już wyprał mi mózg.

~Rano~

     Następnego dnia rano, jak codzień wyszłam do sklepu po świeże pieczywo. Przechodziłam między półkami, właśnie skręcałam w nowy rząd i nagle leżę na podłodze. Czuję jak mnie strasznie boli noga. Co za idiota mnie potrącił!? Ktoś mówił:
 -Przepraszam, nie widziałem pani. Coś się pani stało? Naprawdę nie wiem jak mogłem panią przewrócić.
     Podał mi rękę. Spojrzałam w górę i zauważyłam spanikowanego chłopaka. Tak, to był ten z banku. Chwyciłam podaną mi dłoń i wstałam. Albo spróbowałam wstać, bo zaraz opadłam z powrotem na zimną posadzkę.
-Co pani jest?- zapytał spanikowany.
-Strasznie boli mnie noga... auć.Boli.
-Zawiozę panią do szpita
 -Nie dziekuję, nic mi nie będzie-oznajmiłam.
      Dopiero teraz nasze oczy się spotkały.
-Ja panią poznaję... Pani jest z..- próbował sobie przypomnieć- z banku.
-Tak to właśnie ja.
-Proszę pozwolić, że panią zawiozę do szpitala. -Już chciałam zaprzeczyć, ale dodał -Nalegam.
-No dobrze- zgodziłam się.
      W tym momencie zabrał mnie w swoje duże ręce. Zdziwiłam się kiedy oderwał mnie od podłogi. Byłam zafascynowana jego siłą. Zaczął iść w kierunku drzwi. Kasierce powiedział, że w drugim rzędzie są dwa koszyki z żywnością i że wrócimy po te zakupy za godzinę. Przed samochodem postawił mnie na ziemię i otworzył drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do czyściutkiego Audi R8 i pojechałam z nieznajomym facetem do szpitala. Tam opatrzyli mi nogę i powiedzieli, że lepiej będzie jak przez dwa dni ograniczę chodzenie, ale nic poważnego mi nie jest. Wyszłam z gabinetu lekarza,a na korytarzu zobaczyłam pana Harrego Stylesa. Co on tu robi!?Jak mnie zobaczył, od razu wstał i ponownie przeprosił. Zaproponował że odwiezie mnie do domu. Zgodziłam się. Przy wejściu do mojego mieszkania wymieniliśmy parę zdań.
-Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
-Ja także.
-I jeszcze raz przepraszam za ten wypadek.
-Nie ważne...Ja dziękuję że nie zostawił mnie pan samej na ziemi w sklepie- zaśmiałam się i on także.
-Do zobaczenia.
-Do widzenia- pożegnał się i odjechał.
     To jakaś nowość w mym nuudnym życiu.


Przepraszam za ewentualne błędy. 
Jak się podoba? 
Czytasz? Komentuj :) 
Pozdrawiam :* Wika «One dream»

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 1

    Mieszkałam w niewielkiej kamienicy na obrzeżach Londynu. Fakt, wystrój mojego mieszkania był bardzo przyjemny, ale zamierzałam zmienić miejsce pobytu. Nie miałam zbyt miłych sąsiadów. Wielu z nich rzadko się chyba myło, bo spotykając ich na klatce schodowej jak najszybciej mogłam, mówiłam "dzień dobry" i uciekałam do pomieszczenia z numerem 24-tam mieszkałam. Od niektórych osób spotykanych na schodach czuć było alkohol i papierosy, a ja nienawidzę palaczy.To była właśnie moja kamienica. Ponura, szpetna i zapełniona dziwnymi ludźmi. Nie wytrzymałabym w tamtym miejscu gdyby nie moja przyjaciółka. Julia jest dość wysoką brunetką, o niebieskich oczach i jasnej cerze. Sama nie wiem, czemu mieszkałyśmy na takim zadupu.
    Dzień jak codzień. Zawsze rano idę do sklepu po świeże pieczywo i coś do picia. Najczęściej jest to sok jabłkowy lub wieloowocowy. Po powrocie ze sklepu do mieszkania, szykujemy się do pracy. Nasza praca była nudna- jak wszystko co mnie otaczało. Polegała na wydawaniu ludziom pieniędzy, zapisywaniu ile wkładają na konto, czasem ile chcą spłacić... Krótko mówiąc: NUUUDY przez ogromne "N". Praca w banku ma dwa małe plusy. Po pierwsze, nie muszę siedzieć w mieszkaniu i wysłuchiwać głośnych konwersacji pijanych sąsiadów. Po drugie, mogę porozmawiać z wieloma różnymi ludźmi. Przez pracę w banku poznałam moją późniejszą przyjaciółkę.
   Pewnego dnia do banku wszedł jakiś wysoki, nawet dość przystojny chłopak. Wyglądał na jakieś 20 lat. Julie podpowiedziała mi, że to niejaki pan Styles i że był tu ze dwa razy jeszcze zanim zaczęłam tu pracować, a zarabiam tu już dwa tygodnie. Chłopak podszedł do lady przy której siedziałam, przywitał się i powiedział że chciałby wypłacić ze swojego konta 1000 €. Podałam panu, jak się później dowiedziałam Harremu Stylesowi druczek i poleciłam, aby go wypełnił. Zaczął wypełniać mały świstek papieru, co chwilę na mnie spoglądając, co było trochę krępujące. Po dłuższej chwili odał mi wypełniony druczek, a ja poszłam po należne mu pieniądze. Pan Styles stał oparty o ladę i bacznie mnie obserwował. Wróciłam i dałam klientowi banknoty, a on spojrzał na mnie, grzecznie podziękował, puścił mi oczko i wyszedł. Poczułam jak rumieńce wkradają się na moje policzki, szybko położyłam dłoń na twarzy, aby choć trochę ukryć krępujące uczucie. Oczywiście, moja przyjaciółka Julie, jak na złość musiała to zauważyć.
 -Oj, Sophia. Widzę, że coś się tu szykuje- powiedziała z uśmieszkiem na twarzy, ukazując rząd białych ząbków.
 -Nawet o tym nie myśl!- powiedziałam ostrzegawczo.
 -Zobaczysz, jeszcze będziesz z nim chodzić za rączkę. Ponoć zawsze stawia na swoim. Dziewczyny go uwielbiają tylko nie wiem czemu...
 -Bardzo interesujące- oznajmiłam z nutką ironii w głosie.
 -Mogę się założyć, że niedługo zobaczę was w jednej z lepszych restauracji w centrum Londynu.
 -Dobra- podałam jej rękę- To o co się zakładamy?
 -Hmm...- zrobiła bardzo dziwną, a zarazem śmieszną minę- Może o darmowy wypad do restauracji?- zaproponowała.
 -Czyli jak będę z nim chodzić, to płacę za żarcie w restauracji..?-zapytałam retorycznie- Dobra. Wchodzę w to.
 -I mi też pasuje. To do zobaczenia jutro w pracy- pożegnała się.
 -Hejka- rzuciłam na odchodne i wyszłam.

Przepraszam za ewentualne błędy. 
Jak się podoba? 
Czytasz? Komentuj :) 
Pozdrawiam :* Wika «One dream»